Suwaczek z babyboom.pl

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Pozostaje wierzyć..

Laboratorium kazało mi długo czekać na wyniki, moje nerwy i cierpliwość zostały wystawione na poważną próbę.
Udało się czarne myśli odsunąć na czas świąt,  rodzina to największa opoka.
Wynik, na który czekaliśmy pojawił się w piątek (po mojej kilkukrotnej interwencji w laboratorium; bliska płaczu domagałam się informacji). Niestety na wizytę u lekarza było już za późno.  Byłam dziś.
Awidność 0.599 czyli wysoka. Wynik to dobry, bo świadczący o tym, że CMV dopadło mnie zanim zaszłam w ciążę.  Wartość IgM także spada, ku naszemu zadowoleniu.
Podejrzelismy dziś maluszka.  3.95cm :) Przezierność w porządku,  chociaż usg genetyczne dopiero przed nami.
I mimo, że wszystko zdaje się być w porządku, to 9 stycznia jedziemy do Warszawy do dr Marzeny Dębskiej. Na konsultację i usg genetyczne właśnie. Ponoć pani doktor ma doświadczenie z takimi przypadkami jak nasz. Nie ukrywam, że mam mnóstwo pytań,  które chyba zacznę spisywać.
1/4 ciąży za nami, ale modlitwy i kciuków będziemy potrzebować do końca,  bo niestety wirus może aktywować się w każdej chwili i poważnie zaszkodzić maleństwu.
Prawdopodobnie nie ma niczego co moglibyśmy zrobić, aby zapobiec najczarniejszemu scenariuszowi. Możemy mieć nadzieję...
Świadomość, że jest się śmiertelnym zagrożeniem dla własnego dziecka jest dla mnie ogromnym obciążeniem.  I chociaż mąż dodaje mi siły, woli walki i wiary, że może być dobrze to co rusz dopada mnie ta straszna myśl.

Postaram się wkrótce napisać co nieco o CMV i scenariuszu naszej walki.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Kiedy widzisz dwie kreski..

Trzeci w życiu test ciążowy zrobiłam 19 listopada 2013.
Trzeci, bo pierwsze dwa, blisko 4 lata temu pokazały, że nasza rodzina się powiększy.
Tego testu powtarzać nie musiałam, bo znam swój organizm na tyle, żeby mieć pewność, że po raz drugi jestem w tym cudownym stanie, jakim, mimo początkowych niedogodności, jest ciąża.
Nie spodziewaliśmy się sukcesu od razu, ale życie miło nas zaskoczyło.
W dniu zrobienia testu waga wskazała 61,9kg.

Nudności, brak apetytu, senność - tak się zaczęło. Z resztą przy pierwszym dziecku było tak samo.
Wtedy udało mi się znaleźć coś, co smakuje (krakersy i woda cytrynowa), teraz kuchnię i sklepy omijam szeroko, bo wszystko śmierdzi. Staram się jeść, ale tej niszy nie odnalazłam do dziś.

29 listopada, w 6tc zjawiłam się u lekarza. Zobaczyłam bijące serduszko i znów zaczęłam uśmiechać się do monitora i do zdjęcia tej 0,42cm kruszynki :) Zlecone badania:
- morfologia
- mocz
- cukier
- HIV
- HCV
- VDRL
- toksoplazmoza
- różyczka
- TSH
Grupa krwi wciąż aktualna z pierwszej ciąży.
Koszt wszystkich badań: 328zł! Dowiedziałam się, że jest pakiet 4 badań w cenie niższej niż toksoplazmoza i różyczka osobno. Pakiet wzbogaciło badanie w kierunku wirusa opryszczki i cytomegalowirusa (CMV). Pomyślałam, czemu nie skorzystać.

I tu zaczął się mój, a właściwie nasz koszmar. O ile wszystkie wyniki wyszły książkowo, o tyle poziom CMV zaskoczył mojego lekarza prowadzącego (IgG 92, IgM 63). Bo w zasadzie tego badania robić nie powinnam, bo zazwyczaj chorują dzieci i nastolatkowie (tzw. wirus pocałunków). Od razu dostałam skierowanie na dokładniejsze badania, których wyniki miały być dziś. Ale nie ma wszystkich, ten który jest dwukrotnie przekracza normę (IgM 47,3).

Nie muszę chyba pisać, co przeżywam od ostatniej wizyty..

Na dzień 20 grudnia 2013 (koniec 9tc) nasze dziecko ma prawidłowe wymiary (2,58cm) i jego rozwój, na tyle ile widać na USG, przebiega prawidłowo. Nie zmienia to faktu, że do terminu porodu (EDD 22.07.2014) jeszcze długa droga i wszystko może się zdarzyć. Moja waga w dniu ostatniej wizyty: 59kg.

Tymczasem wkładam uśmiechniętą maskę na twarz i staram się, aby nasz Syn i nasza rodzina (ta która nie wie o CMV) mieli spokojne Święta.

Mimo wszystko..